I trzciny przybrzeżne szelestem zagrały.
Pusto. Zaraz ptaki w gniazdach będą spały
A my będziemy tu całkiem sami - może.
W górze księżyc wschodzi i wodę posrebrza,
Nagle tysiąc zimnych ogni na niej płonie.
Zgodnie przykładamy do oczu swych dłonie:
Ten blask migocący źrenice rozszerza!
Cicho szepce fala co piasek obmywa
Ze śladów naszych stóp i światła dziennego.
Chcę na skórze poczuć część wieczoru tego,
Zanurzyć się w tej toni... chodźmy popływać!
EPILOG:
dwunastozgłoskowiec z rymem okalającym. A pływać nie umiem do dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz co o tym myślisz: